Strony

wtorek, 3 stycznia 2023

Sylwestrowy geomiting, refleksje "geopolityczne" i wyjaśnienie zagadek angielskich keszy

Geomitingi (geomeeting, geoevent) to organizowane przez keszerów spotkania. Gdziekolwiek i kiedykolwiek się odbywają, mają pewne wspólne punkty i zasady. Najczęściej trwają godzinę lub dwie, są zwoływane przez jedną osobę lub grupę zaprzyjaźnionych keszerów. W trakcie spotkania uczestnicy logują się w przygotowanym przez gospodarzy logbooku (zeszyt, większa kartka - tu panuje dowolność. Żelaznym punktem jest wymiana wszelkiego rodzaju geogadżetów, pamiątkowych tzw. drewniaków i innego badziewia. Ta część geocachingu jest dla mnie zupełnie nieinteresująca, więc nawet nie chce mi się opisywać. Kto ciekawy może sprawdzić sam. Te drewniaki to okrągłe kawałki drewna z wypalonymi opisami i symbolami, je akurat chętnie biorę, świetnie przydają się do podparcia nogi od stołu czy innych drobnych domowych napraw. Nie mam teraz żadnego pod ręką, żeby zamieścić zdjęcie, ale to też bardzo łatwo wyszukać w sieci. 

Jak do tej pory jedyne spotkania, które naprawdę mi się podobały i były przyjemne, miały miejsce w Krakowie. Ostatnie w Anglii za to było trochę nudne a trochę interesujące. Przy okazji dało mi możliwość poczynienia obserwacji i wyciągnięcia poniższych wniosków.

Znalezione: Whitby, Anglia, Wielka Brytania

Historia: po raz pierwszy, odkąd odwiedzam Wielką Brytanię, spotkanie było ustalone na czas i miejsce, które mi odpowiadały. Sylwestrowe przedpołudnie przy porcie i molo w uroczym nadmorskim miasteczku — wymarzone okoliczności. Gospodyniami były dwie keszerki ze Szkocji, akurat przebywające w Whitby. Wydaje mi się, że w Wielkiej Brytanii jest to taki zwyczaj geoturystyczny. Na miejscu okazało się, że jestem najmłodsza na spotkaniu, a jestem już babcią... I tu się potwierdziło coś, co już wcześniej przypuszczałam — tu w geocaching bawią się głównie emeryci. 

I w ten sposób udało mi się wyjaśnić, dlaczego skrytki tutaj są takie, jakie są. Nudne, bardzo poprawne, i takie jakby poetyckie (co opisałam tutaj) a do tego skrajnie sentymentalne tzn. odnoszące się do osobistych wspomnień (analiza tutaj). Skrajnym tego przykładem był kesz dedykowany "łączce, na której uczyłam się jeździć na mojej klaczce Dizzy", ale spotkałam też kesze dedykowane "urodzinom babci Rose", "loving memory of our uncle John" itp. 

Ja nie twierdzę, że wszyscy starsi ludzie są tacy, ale tu w Anglii — tak. Ja ich spotkałam, więc wiem, co piszę. Zresztą moja córka była na podobnym spotkaniu w Edynburgu i miała te same obserwacje.  

 Żeby to uzupełnić, muszę dodać, że 90% keszerów, których spotkałam w Polsce to ludzie młodzi i bardzo młodzi. A spotkałam ich sporo, więc musi to być reguła. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że przeciętny polski geocacher to mężczyzna w wieku między 30 a 40 lat. I myślę, że z tego względu polski geocaching jest bardzo oparty na rywalizacji. Czego przejawem jest np. pogoń za FTF-em, czyli pierwszym zalogowaniem nowopowstałej skrytki.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz