Strony

niedziela, 8 grudnia 2019

Geocaching - gdzie by to wetknąć

Dziś prezentuję dwa stworzone przez siebie kesze, a także jeden z pierwszych jakie znalazłam przebywając obecnie w Anglii. Motyw przewodni to znalezienie sposobu na zamaskowanie kesza poprzez wetknięcie go w jakiś zastany lub stworzony otór (jakkolwiek by to nie brzmiało:). 


Założone: gmina Kamionka, woj. lubelskie
Historia: ostatni stworzony przeze mnie kesz w tym roku. Musiał być więc spektakularny. Najpierw wypatrzyłam sobie miejsce w którym go umieszczę, potem znalazłam odpowiedni kawałek gałęzi, który wtopi się w otoczenie. W nim wywiercona dziurka, w dziurce już standard - plastikowa próbówka.  Żeby nikt z poszukiwaczy nie narzekał, że trudno wyjąć kesza lub logbook,  wykonałam drugi otwór w którym, dodatkowo dla pewności umocowaną na druciku umieściłam  miniaturową pęsetkę.
 Problem z wydobyciem pojemnika a już zwłaszcza lekko zwilgotniałego logbooka z ciasnej dziurki :0, to jedna ze zmor keszerów. Dlatego wytrawni poszukiwacze noszą w swoim podręcznym zestawie właśnie pęsetę. Ja jak jej nie mam przy sobie używam wsuwki do włosów. No i wreszcie cąła kłoda grubym drutem jest przymocowana do gruntu, gdyż leży w miejscu gdzie np. opadłe liście są grabione.


















Założone: gmina Kamionka, woj. lubelskie
Historia: ten kesz jest wykonany podobnie jak powyższy, ale rozpoczyna serię którą zaplanowałam na przyszły rok: skrytek schowanych głęboko w lesie, dostępnych dla wytrawnych piechurów lub rowerzystów. 












Znalezione: Weybridge, Anglia, Wielka Brytania

Historia: jak przyjeżdżam w nowe miejsce to oczywiście natychmiast rozglądam się za keszami do upolowania 😄. Tak też było teraz. dwa znalezione przez mnie do tej pory kesze to pojemniki super mikro, do tego magnetyki. Wielkości paznokcia u kciuka mniej więcej. Z namierzeniem pierwszego poszło łatwo - był przyczepiony do konstrukcji ławki w parku a wskazówka i GPS nie utrudniały znalezienia. Nie udalo mi się zrobić zdjęcia, w pobliżu sporo "mugoli", jak w języku keszerów są nazywane osoby postronne. Zdjęcie trochę niewyraźne, obok cukierek (kryptoreklama) - chodziło mi o pokazanie skali przede wszystkim. W takim maleństwie logbook jest wielkości wstążki  - nie łatwo "się wpisać".





Z drugim keszem poszło trochę gorzej. Umieszczony pobliżu małego lasku, gdzie tutaj cały czas mam problem z GPS-em: aplikacja co chwila zmienia moje położenie w stosunku do kesza i odległość od niego - nie wiem czemu, prawdopodobnie z powodu gęsto rosnących drzew. Dedykowany uliczce przebiegającej obok. Kiedy w końcu wydawało się że jestem we właściwym miejscu, zerknęłam do podpowiedzi i okazało się, że kesz jest po drugiej stronie płotu. Więc jeszcze raz musiałam obejść spory kawałek, a już robiło się ciemno, co to nie sprzyja szukaniu. Wreszcie jestem na miejscu - pojemnik ma być w dziurze w słupku ogrodzenia. A słupków jest masa i dziur w nich też ale wreszcie się udało. Kesz składał się ze śruby i przytwierdzonego do niej mikromagnetyka. W środku mikroskopijny logbook, niestety pełen. Udało mi się znaleźć kawałek papieru w torebce (jak na złość nie wzięłam swojego "zestawu ratunkowego"), wpisać swój nick i datę. Pierwszy raz zabrałam ze sobą stary logbook.  Już wcześniejsi poszukiwacze zgłaszali że logbook jest pełen. Kolejna zmora geocachingu: właściciele którzy nie serwisują swoich skrytek. 



I jeszcze jedno znalezisko - z mojego poprzedniego pobytu w Anglii, na początku roku.

Znalezione: Caversham, Anglia, Wielka Brytania

Historia: pojemnik mikro ukryty w załomku muru. Znalezienie zajęło chwilę ale było satysfakcjonujące. Takie kesze lubię najbardziej: wskazówka jasna ale podstępna, współrzędne prowadzą do celu, tylko trzeba trochę pomyśleć a trochę się porozglądać. Na tym według mnie polega geocaching, nawet gdy się nie uda za pierwszym podejściem, wiesz że on gdzieś tam jest czeka na ciebie i podśmiewa się "po wąsem". 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz